Na rynku mieszkaniowym mamy duże zmiany. Po raz pierwszy od dawna spadły ceny ofertowe - wynika z najnowszych danych serwisu Otodom. Ostudzenie dotknęło przede wszystkim rynek pierwotny, a na dodatek okazuje się, że Polacy wolą mieszkania budowane kilkanaście lat temu od najnowszych, bo te nowe powstają w gorszych lokalizacjach i na bardzo zagęszczonych osiedlach.
Pierwsze jaskółki zmiany trendu na rynku mieszkaniowym pokazuje ostatni raport Otodom i Adama Czerniaka, dyrektora ds. badań, głównego ekonomisty Polityka Insight i eksperta rynku nieruchomości.
W trzecim kwartale średnie ceny ofertowe spadły kwartalnie o 1 proc. Była to pierwsza przecena od rozpoczęcia wzrostowej fazy cyklu na polskim rynku mieszkaniowym. Nie musi to zwiastować spadku cen, ale na pewno pokazuje wyraźne zahamowanie ich wzrostu.
- Korekta ta nie musi zatem oznaczać odwrócenia trendu i rozpoczęcia cyklu spadkowego - roczna dynamika cen pozostała dodatnia i wyniosła 5,4 proc. Spowolnienie rocznego tempa wzrostu cen jest natomiast sygnałem, że boom na rynku ma się ku końcowi i dalsze dwucyfrowe wzrosty są mało prawdopodobne. Dodatkowo przemawia za tym podwyższenie stóp procentowych NBP, które obniżyło zdolności kredytowe Polaków - tłumaczą autorzy raportu. Generalnie im mniejsze mieszkanie, tym szybsze wzrosty cen. Wciąż najszybciej drożeją kawalerki - ceny mieszkań do 40 m2 wzrosły o 6,1 proc. w ujęciu rocznym. Zatrzymały się natomiast wzrosty cen największych mieszkań. Te o powierzchni powyżej 90 m2 kosztowały praktycznie tyle samo co przed rokiem. Wynika to zapewne z wyraźnego spadku dostępności finansowej tych nieruchomości - osoby chcące kupić większe mieszkania decydują się na zakup mniejszego w dobrej lokalizacji i w lepszym standardzie lub domu, bo na duże o podobnych parametrach ich często nie stać.
Pełna treść artykułu na www.biznes.interia.pl